Forum www.perkozzabojca.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Zombie Posty Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:51, 17 Lis 2010 Powrót do góry

Tutaj będąwszelkie dane które MG podrzuci wam w związku z tym, co wyprawiacie na sesjach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:08, 17 Lis 2010 Powrót do góry

Eastern Weekly 10 sierpnia 1999

TRAGEDIA! 2000 OSÓB ZABITYCH W KATASTROFIE EKOLOGICZNEJ!

W nocy z 9 na 10 sierpnia w południowej Wirginii, w Hrabstwie Glen’sbury doszło do wydostania się toksycznego gazu, który zalał znajdujące się niedaleko mokradeł miasteczko Ridge’sville. Tragedia bez precedensu pochłonęła blisko 2000 ofiar, i wszystkie żywe stworzenia, które znajdowały sie w okolicy 20 km od terenów mokradeł. Rząd natychmiast zwołał posiedzenie sztabu kryzysowego, i wysłał w okolice dywizję gwardii narodowej. Nawet teraz na obrzeżach miasta znajdują się barykady, które bronią dostępu do miasta rodzinom ofiar. Żołnierze w strojach przeciwchemicznych cały czas wyprowadzają z miasta ciężarówki z ofiarami toksycznego gazu. Prezydent obiecuje wsparcie dla rodzin ofiar tej straszliwej tragedii.

W dalszej części artykułu – rozmowy ze specjalistami: Drem Seymourem z wydziału chemicznego Oxfordu i profesorem Katanim z wydziału badań bakteriologicznych Uniwersytetu Nowojorskiego.

„Co mogło doprowadzić do takiego wydarzenia”

„Czy prace drenażowe prowadzone przez Jennings & Rail mogły doprowadzić do uwolnienia się gazu, a jeśli tak – czy wszystkie miasteczka niedaleko terenów bagnistych są zagrożone ?”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez boori dnia Czw 20:01, 07 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:50, 19 Lis 2010 Powrót do góry

Regiment 203

„Czarna Kompania”

W pierwszych dniach walk o Normandię, misja najwyższej wagi została powierzona amerykańskiemu majorowi, Williamowi Petersowi, dowodzącemu kompanią Ranwers. Powierzono jego umiejętnościom wyprzedzenie awangardy wojsk Amerykańskich, i przy pomocy członków francuskiego ruchu oporu – uzyskanie dla Amerykanów wyników badań niemieckiego naukowca i imieniu Friedrich Betruger.

Misja powiodła się częściowym sukcesem – po starciu ze strażnikami kompleksu, jak i plugawymi wynikami badań doktora Betrugera – dowódca stanął naprzeciw niego, aby ku swojemu zdziwieniu stwierdzić, ze naukowiec – za nic mając dobro swojego kraju – dobrowolnie wybiera opcję oddania zarówno wyników swoich badań, jak i swoich umiejętności – na usługi rządu Stanów Zjednoczonych.

Rzeczony naukowiec został w chwilę później zastrzelony przez wstrząśniętego naturą jego badań żołnierza należącego do oddziału Petersa. Komandos unika jednak sądu, zrzucając winę na zawieruchę nagłej strzelaniny, wynikłej niedaleko laboratorium, gdzie mieściło się biuro Betrugera.

Majorowi udało się jednak wypełnić podstawowe założenia misji – dostarczył dowództwu zarówno wyniki badań, jak i próbę tajemniczego „Serum” które pozwalało oszukać śmierć, i przywracać do życia zabitych żołnierzy. Wszystko ma jednak swoją cenę – zabici powracali do świata żywych jako monstra niezdolne do odczuwania, a nawet samodzielnego myślenia.

Pomny na łatwość, z jaką z niewielką grupką żołnierzy przebił się do niemieckiego laboratorium, Peters zasugerował utworzenie specjalnej jednostki, która miała się zająć ochroną zarówno życia naukowców, jak i kompleksów naukowych, w których już niebawem miały odbywać się eksperymenty, które miały dać Ameryce przewagę zbliżającym się wielkimi krokami konflikcie z dotychczasowym sojusznikiem, Związkiem Radzieckim.

W ten oto sposób powołano do życia 203 Amerykański Regiment Piechoty Zmechanizowanej, który niedługo potem zyskał sobie miano „Czarnej Kompanii”. Przez blisko 30 lat od zakończenia wojny zarówno na terenie ameryki, jak i poza nią prowadzone były badania nad wpływem „serum” na ludzki organizm. Wielokrotnie dochodziło do zakażeń wirusem, który nazywano „B” od nazwiska naukowca, który go odnalazł. Wszystkie kwestie związane z neutralizacją zarażonego personelu były w regulacji 203 regimentu, a liczne protesty związane z natychmiastowym zabijaniem każdej osoby, u której potwierdzono zarażenie B wywołało falę protestów naukowców, którzy prowadzili nad nim badania. W rezultacie – rząd amerykański poszerzył zakres kompetencji Pułkownika Petersa do wcześniej niespotykanego pułapu, podpisując dokument zezwalający mu na pełną władzę zarówno nad życiem własnych ludzi, jak i wszystkich obywateli Stanów zjednoczonych, co miało być wyrazem zaufania dla osądu doświadczonego wojskowego, i ostatecznie zażegnać spór o kompetencji żołnierzy 203 regimentu. Przez pierwsze dekady komandosi służyli jako swoiści „czyściciele” przez co zyskali miano „Czarnej kompanii”.

Pierwszą misją międzynarodową być „Kryzys roku 75’” , podczas którego po nawiązaniu kontaktu z nowym rządem w Phen-Nianie – komunistyczna partia Wietnamu zezwoliła na zażegnanie zagrożenia „Amerykańską, wysoce zaraźliwą bakterią o złośliwym charakterze” poprzez interwencję wyznaczonych jednostek sił amerykańskich. W ciągu dwóch dni od rozpoczęcia akcji z terenów obejmujących blisko 50 kilometrów kwadratowych dżungli udało się usunąć cały zainfekowany personel.

Peters nigdy nie wspomniał o tym, że w dżungli napotkał niewielkie komando prywatnych kontraktorów, których przybycie nieszczęśliwie zgrało się z poleceniem „czystki” wybranego terenu, któremu uległa nawet grupa wietnamskich żołnierzy osaczonych przez zarażonych na terenie opuszczonej świątyni. Grupa dwóch amerykanów i jednego Wietnamczyka(oględziny zwłok udowodniły, że wszyscy mieli historię związaną ze służbą Wietnamie), miała za zadanie chronić amerykankę, musieli dzień wcześniej odbić z rąk Wietnamczyków, których ciała znaleziono w opuszczonym domu należącym niegdyś do francuskiego posesjonata. Peters, mimo iż uznawał za święty obowiązek wypełniać polecenia przełożonych co do joty – nigdy nie wybaczył sobie, że musiał złamać drugie przyrzeczenie założonej przez siebie jednostki, mówiące o ochronie obywateli Stanów Zjednoczonych.

Nie wiedział, ze wyrzuty sumienia staną się najmniejszym problemem jego formacji.

Pierwsza misja regimentu okazała się pełnym sukcesem. Dokumenty zostały odzyskane, kryzys został zażegnany. To otworzyło drzwi do większych uprawnień, i regiment rozpoczął swoją międzynarodową działalność. W każdym miejscu świata, gdzie pojawiły się kłopoty związane z prężnie rozwijającymi się badaniami nad bronią biologiczną, lub zdrajcami usiłującymi sprzeniewierzyć dobro Ameryki, którym stał się wirus B – 203 regiment wkraczał, aby szybko i brutalnie zakończyć każdy konflikt, który mógł zagrozić Stanom Zjednoczonym, bądź ich obywatelom – bez względu na koszta i ofiary.

Aż do późnych lat 90tych, kiedy na agencie regimentu 203 zaczęli natrafiać na niezidentyfikowane siły. Co, co z początku zdawało się być incydentami bez znaczenia, najwyżej wskazującymi na pogarszającą się powagę sytuacji międzynarodowej, wywołanej coraz częstszymi wybuchami infekcji wirusa, okazało się być rodzajem konspiracji wycelowanej bezpośrednio w formację.

Siły regimentu 203 nigdy nie wydawały się być Ameryce tak potrzebne jak teraz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez boori dnia Pią 22:05, 19 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:27, 19 Lis 2010 Powrót do góry

Assosiation of International Mercenaries

Powstała zaraz na początku lat 50tych ,kiedy po drugiej wojnie światowej wiele krajów i kraików poczuło zew wolności związany z uwagą państw kolonijnych pokroju Anglii czy Francji zwróconą ku odbudowie własnych krajów po wojennej zawierusze.

Jedną z organizacji zrzeszającą byłych żołnierzy i wszelkiej maści zabijaków, napędzających takie konflikty było właśnie Assosiation of International Mercenaries
, w skrócie A.I.M.

Prywatna inicjatywa, która umożliwiła wielu żołnierzom dalszą walkę, tym razem nie jako żołdacy powołani do walki rządowym nakazem, ale jako doświadczeni żołnierze poszukujący zysku w tym, co robili przez lata, i w czym zyskali znaczne doświadczenie.

Z początku złożona w znacznym stopniu z wszelkiej maści uciekinierów z pokonanych armii niemieckiej, czy hiszpańskich faszystów reżimu Franko, szybko rozrosła się o byłych żołnierzy IRA, czy nawet przestępców z różnych zakątków świata zainteresowanych nadstawianiem karku za poważniejsze pieniądze.

Z biegiem lat wszyscy, którzy nie nadawali się do zadań, jakich podejmowało się AIM zostali wykluczeni – przeważnie na drodze doboru naturalnego…

W latach 70tych – AIM było już agencją zrzeszającą jedynie specjalistów w różnych dziedzinach, zdolną do doboru pasujących do siebie charakterem grup, będących w stanie wypełniać wszelkie powierzone zadania przy minimalnych stratach własnych.

Szczęśliwa passa została przerwana w roku 75’ kiedy po powierzeniu prostej misji odbicia zakładników – na miejsce spotkania nie dotarł żaden z zakontraktowanych najemników, a w rok później – do zarządu firmy przysłano dokumenty stwierdzające udział członków firmy w „nielegalnej działalności najemniczej” wraz z zaświadczeniami o ich zgonie.

Szczęśliwie dla AIM – jedna akcja nie położyła cienia na ich szlaku bojowym.

Organizacja działała bez przeszkód, rozwijając niestabilnie aż do końca la 90’tych, kiedy ktoś wykupił ponad połowę, wartą wiele milionów, część akcji firmy, która znajdowała się na rynku, i organizacja zmieniła profil swojej działalności.

Amerykański potentat, który rozpoczął swoją działalność jako spedytor tropikalnych owoców, a zbił fortunę inwestując w poszukiwania ropy w zatoce meksykańskiej, nakazał dostosowanie priorytetów działalności AIM do swoich prywatnych celów, usunąwszy najpierw tę część zarządu, która mogła sprawiać mu z tym problemy.

Od tej pory AIM miał pełnić rolę prywatnej armii, której działania miały być nakierowane na namierzanie i likwidację wszelkich aspektów działalności jednostki zwanej „Czarną kompanią” i każdej organizacji, rządowej czy pozarządowej, która mogłaby Czarną Kompanię wspierać.

Żołnierzom, czy raczej najmitom organizacji, nie tak często wywodzących się ze Stanów Zjednoczonych ten stan w pełni odpowiadał, ponieważ prawie każdy miał w przeszłości styczność z „żandarmem świata”, a co ważniejsze – opłaty za kontrakty wzrosły prawie dwukrotnie.

Przez ostatnich 12 lat AIM zajmował się działalnością terrorystyczną, opierającą się na porwaniach, zabójstwach personelu szczebla kierowniczego regimentu 203 oraz zrzeszonych organizacji, a nawet akcjach mających na celu zabijanie szeregowych członków oddziału.

Dzięki potężnym koneksjom i pieniądzom tajemniczego właściciela AIM – prawdziwe oblicze organizacji nie tylko pozostaje nie wykryte, ale jej członkowie mają dostęp do wszelkiego, najnowszego technologicznie sprzętu, dostępnego zarówno legalnymi, jak i czarnorynkowymi metodami.

Najemnicy z AIM cechują się zimnym okrucieństwem, obojętnością, i obiektywnością podczas wykonywania swoich misji.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:00, 19 Lis 2010 Powrót do góry

Phalanx

W latach 70, w czasie prężnego rozwoju organizacji zrzeszających różnorakich najemników na pierwszy plan wysunęła się firma EAGLE. Uwagę zwróciła przede wszystkim polityka, nie zezwalająca na rekrutację najemników spośród żołnierzy podejrzanych o zbrodnie wojenne, którym nie udowodniono przestępstwa, ani o profilu psychologiczny, wskazującym na uzależnienie od adrenaliny, bądź zbyt ciężką traumę.

W 30 lat od rozpoczęcia badań nad wirusem Betrugera, badania rządowe znajdowały siew stanie zawieszenia, i mimo pokładanych funduszy – nie przynosiły oczekiwanych rezultatów.

Postanowiono oddać je w ręce dwóch sankcjonowanych przez rząd Stanów zjednoczonych firm – Tricellu i Pharmaxu.

Wraz z postępami w badaniach – pojawiła się konkurencja między firmami, które rozrosły się do rozmiarów farmakologicznych korporacji. Z biegiem czasu – do działań składających się na szpiegostwo przemysłowe, a nawet sabotaże, które doprowadziły do kilku interwencji 203 regimentu doszły próby, i zabójstwa personelu na szczeblu zarządzania.

Poza wezwaniem do wstrzymania wrogich działań tchnących utajoną wojną – rząd podjął bardziej stanowcze działanie, w postacie wykupienia PMC EAGLE, przemianowanie go na PHALANX, i zmianę zarówno uprawnień jak i zakresu obowiązków.

Od tej pory pracownicy Phalanx, chociaż nie wtajemniczani w działania i badania obu grup – stanowili pierwszą linię obrony przed ewentualnym niepowodzeniem. Zwłaszcza, że szybki rozwój zarówno Tricellu jak i Pharmaxu uniemożliwił grupie o ograniczonej wielkości, klasy 203 regimentu bycie w KAŻDYM miejscu, w którym ewentualnie być powinni.

Jeśli zaś chodzi o działania „agresywnej konkurencji” – od czasów rozporządzenie z roku 78 – za każde wrogie działanie podejmowane przez jedną korporację – bez dochodzenia miała być sankcjonowana druga. To szybko ostudziło głowy CEO obu grup.

PHALANX są dobrze wyposażoną grupą sankcjonowanych przez rząd najemników, których zadania rozciągają się od ochrony osób i mienia, poprzez wspomaganie działań organizacji rządowych, a nawet bezpośrednie wsparcie dla 203 regimentu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gerod
Administrator
Administrator



Dołączył: 08 Wrz 2008
Posty: 683 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:09, 20 Lis 2010 Powrót do góry

(przeczytawszy tylko najnowszy post - ten o phalanxie nie dostrzegłem starszych, nasuwających dziwne skojarzenie )
Czy tylko mi się wydaje czy z tych opisów coraz bardziej wyłania się konflikt GJjoe i Cobra?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:03, 21 Lis 2010 Powrót do góry

Not really.

Wyobraź sobie że są to opisy świata z podręcznika do gry, z części dla graczy.

Jeśli skojarzysz to z artykułem z "weekly's..." to powinienieśzyskać generalny ogląd sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zarkimov
Administrator
Administrator



Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 976 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Grodzisk Mazowiecki
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:45, 21 Lis 2010 Powrót do góry

Gerod napisał:

Czy tylko mi się wydaje czy z tych opisów coraz bardziej wyłania się konflikt GJjoe i Cobra?


W sumie jak by dobrze sie temu przyjrzeć to masz racjie z tym poruwnaniem


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:58, 07 Lip 2011 Powrót do góry

Ostatnie słowa przewodniczącego Olsena rozbrzmiewają echem w sali zebrań zarządu należącej do Nowojorskiego oddziału Tricellu.

Jako pierwszy ośmiela się odezwać kierownik Hotchkins. Nie tylko dlatego, iż rządzi placówką, w której zarządzono spotkanie kryzysowe, ale również z powodu wieloletniej znajomości z przewodniczącym.
-Samuelu – czy chcesz powiedzieć że całe miasto, blisko sto tysięcy ludzi…?
- Nie tylko, Gordonie. Blisko sto dwadzieścia. Wybuch epidemii miał miejsce w trakcie popularnej imprezy sportowej, którą w tym roku, ze względu na nasz sponsoring, urządzono właśnie w Raccon.
Bladość pokrywa twarze większości zebranych, a wzrok części z nich mimowolnie kieruje się co chwila na dwa puste fotele, przed którymi stoją złocone tabliczki z nazwiskami ludzi, którzy powinni w podobnych sytuacjach w nich zasiadać.
-Sam! – nie wytrzymuje Karolina Bradley – mój mąż wciąż tam jest! Mógł zostać zabity bądź gorzej…
Jej głos się łamie, kiedy mimowolnie jej wyobraźnia podsuwa przed jej oczy widok jej męża zmienionego w bezmyślnego upiora żywiącego się ludzkim mięsem.
Głos Olsena nie zmienia tonu, nabiera jednak barwy stanowczości.
-Uspokój się, Karolino. Zarówno ty, ja, twój mąż, i wszyscy zebrani tutaj zdają sobie sprawę z zagrożeń wiązanych z zadaniami, których się podejmujemy…
-Jak możesz tak mówić!? – przerywa mu Karolina – sam powiedziałeś że wysłano tam 203 regiment! Minęły już przeszło dwa dni! Uratowano już wszystkich ,których można było uratować! Jeżeli ci rzeźnicy wciąż tam są, i jeżeli znajdą Rega… - nie jest w stanie wymówić swoich najgorszych obaw, a jej ręce zaczynają drżeć.
Przewodniczący Olsen patrzy przez chwilę na innego z dyrektorów, Kapalova, aż ten rozumie w końcu, i delikatnie sprowadza panią Bradley z powrotem do pozycji siedzącej, zaczynając jednocześnie próby uspokojenia jej.
- Panowie – zdaję sobie sprawę z tego, iż sytuacja jest w najlepszym wypadku ciężka. Za dwa dni na terenie Raccon rozpęta się piekło. Z jednej strony otrzymaliśmy jasne polecenie dotyczące badań i prototypów B.O.W z placówki w Raccon. Zanim tamtejszy oddział utracił z nami łączność – potwierdził przyjęcie dyrektywy 112…
-To szaleństwo! Jak mają wykonać dyrektywę 112 bez możliwości opuszczenia miasta !? To samobójstwo…! – zrywa się jeden z młodszych kierowników.
- … i dlatego - kontynuuje niezrażony Olsen - rozmawiałem z pułkownikiem Petersem. Uzyskaliśmy zgodę na samodzielne próby wydostania naszego personelu z miasta. Możemy użyć TMSF.
Na sali nie odzywa się teraz nikt, i jedynie ciche łkanie pani Bradley rozlega się w jednym z foteli.
-Sam – zwraca się do przewodniczącego Hotchkins – oni jeszcze nie przeszli szkolenia, ani nawet reedukacji. W żadnym wypadku nie są gotowi do czegoś takiego.
- Ale są naszą jedyną nadzieją. 203 skończył już operacje związane z odzyskiwaniem personelu Tricell i Pharmax. Phalanx mają pełne ręce roboty. Może nawet znajdują sięna skraju anihilacji. Nasza jedyna nadzieją to nadrabiać braki w szkoleniu i indoktrynacji za pomocą sprzętu.
- zapominasz o tym że to banda zabijaków. Większość po a nawet z wyrokami w zawieszeniu! Samuelu, zastankow się proszę… - nalega Gordon.
- Dość! – wybucha wreszcie Olsen – do niektórych na tej sali nie dociera chyba głębia gówna, w które wpadliśmy! Dwóch z dziesięciu kierowników naszej korporacji znajduje się na terenie miasta objętego kwarantanną! Jedna z najważniejszych, i najdroższych placówek już jest praktycznie stracona! Tu nie chodzi tylko o naszych przyjaciół! Kiedy ta klęska zostanie opanowana… 203 i członkowie dywizji G zbadają jakim cudem doszło do epidemii. Stawką jest nasze ISTNIENIE!
Wszystkie oczy na Sali kierują się teraz na potężnie zbudowanego, szpakowatego mężczyznę, który przez ostatnich czterdzieści lat prowadził Tricell do hegemonii, którą korporacja dzieliła jedynie z konkurentem w postaci Pharmaxu.
-Co chcesz powiedzieć, Sam…? – pyta Kapalov.
-To, co chcę wam powiedzieć – zaczyna Olsen – to fakty. MUSIMY wyciągnać z raccon nasz personel. Nie dlatego, ze to część naszej korporacji. Nie dlatego, że to nasi bliscy – kieruje wzrok na Bradley, która wyraźnie się uspokoiła, przypominając swojapostawą jak doszła do swojej aktualnej pozycji. – ale ponieważ MUSIMY uzyskać wraz z nimi dowody na to, że Tricell nie miał żadnego wpływu na wybuch epidemii. I dlatego TFTD musi wyciągnąć stamtąd naszych ludzi wraz ze sprzętem i dowodami na naszą niewinność.
- Sam – oni zginą… - z głębi Sali dochodzi słaby głos.
Przewodniczący zawiesza na chwilę głos, a napięcie zmieniało twarze w zastygłe maski.
- Tak. Poniosą potworne straty – stwierdza Olsen – nie psodziewam sięaby można było zachować jednostkę po tej akcji. Pamiętajcie jednak przetacza wzrokiem po całej Sali – kim jesteśmy i czym się zajmujemy. To nie jest pierwszy raz kiedy wysyłamy ludzi ku ich przeznaczeniu. Tak jak nasze badania przez te wszystkie lata – tak i ta sytuacja wymaga… poświęceń.
-Mówisz że to… dopuszczalne straty? – ponownie Kapalov.
- Jedyna rozsądna opcja, Jurij.- odpowiada mu przewodnicący.
-Ale to już za dwa dni, jak do tego czasu …? – Pani bradley pyta, teraz już rzeczowo.
Samuel przemierza całą salę, od projektora, na którym od godziny komputeroway program ukazuje nieuchronny los Raccon, aż do żony zaginionego kierownika i przyjaciela, po czym kładzie dłonie na jej ramionach.
-Nie martw się. Wyruszą jeszcze dzisiaj – Zadbałem o to jeszcze przed dzisiejszym zebraniem. Teraz możemy już tylko wierzyć ze im się uda, moja droga…

Na twarzach zebranych zebranych malują się niepokój o zaginionych, nadzieja na opanowanie sytuacji i … groza na myśl o tym, co czeka na kobiety i mężczyzn, których wysyłają do miasta opanowanego przez koszmar.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez boori dnia Nie 13:44, 13 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:03, 28 Wrz 2011 Powrót do góry

Hunter MK.II


Hunter wersji drugiej jest następcą huntera wersji pierwszej, który nigdy nie wszedł do masowej produkcji z powodu wady genetycznej, nie pozwalającej na utrzymywanie mutacji wirusa B na stabilnym poziomie.

B.B.O. jest bluźnierczą kreacją, łączącą w sobie DNA człowieka z DNA gadzim, na co pozwoliły mutagenne właściwości wirusa Betrugera. Istota łączy w sobie zwierzęcą zaciekłość i instynkt, z osłabioną, jednak ludzką inteligencją.

Projekt powstał jeszcze w latach 70’tych dwudziestego wieku, w czasie kiedy rząd stanów zjednoczonych finansował badania nad bronią biologiczną najintensywniejszym stopniu. Celem badanie była broń bioorganiczna, której można używać zarówno do cichej eliminacji wyznaczonych celów, jak i szturmowania wskazanych pozycji. Bez narażania zasobów ludzkich, jak i „sprzętu’, który miał być odporny w stopniu pozwalającym takie szturmy przetrwać.

Po ponad dwudziestu latach badań udało się uzyskać wstępny prototyp. Wyjałowiony mutant był w stanie przyjmować proste komendy głosowe, jednak manipulacja genetyczna nie pozwoliła zabłysnąć ludzkiej inteligencji, i w rezultacie powstała broń, która miała tendencję do obierania najprostszej drogi do wyznaczonego celu, co objawiało się skłonnością do ignorowania zagrożeń ze strony ciężkiego wyposażenia, a w rezultacie – śmiercią egzemplarzy testowych w starciach z bronią maszynową załadowaną amunicją przeciwpancerną. Kolejnym problemem okazała się masa stworzenia oscylująca w okolicach 300 kilogramów, co przy dynamice ruchu i potężnych skokach, do których było zdolne powodowało zarywanie się podłóg, bądź powierzchni, której b.b.o próbowała się uczepić.

Kolejne 10 lat manipulowania genotypem pozwoliło zbliżyć prototyp do współczesnej wersji. Co więcej nastąpił przełom. Egzemplarz MK.I nie był jałowy. Po miesiącach testów w warunkach bojowych w dżunglach Brazylii i Argentyny lżejsza, szybsza i inteligentniejsza, choć słabiej opancerzona wersja Huntera otrzymała zgodę na produkcję.

Na nieszczęście dla dywizji Pharmaxu i Tricellu odpowiedzialnych za stworzenie b.b.o. – doszło do mutacji na poziomie genetycznym – MKI.I stał się niestabilny. Podjęto decyzję o utylizacji egzemplarza, nie wcześniej jednak, niż przed odzyskaniem płodu, który znajdował się w łonie stworzenia.

15 sierpnia roku 1999 niedługo po fałszywym konwoju, który wyjechał z Bostońskiej siedziby Tricellu, z tego samego budynku wyjechała niepozorna ciężarówka-chłodnia, której celem była fabryka śmierci firmy umiejscowiona w stanie Maine, na wschodnim wybrzeżu. Ciężarówka pokonywała trasę przejeżdżając przez szereg 38 checkpointów, w których sprawdzano stan komory hibernacyjnej, i ciężarówki jako takiej. Przynajmniej taki był plan. W okolicach 26 punktu kontrolnego doszło do rozszczelnienia, i zaburzenia niskiej temperatury w komorze, i egzemplarz testowy był w stanie się wydostać.
Nigdy nie stwierdzono dlaczego b.b.o, która w genach miała zakodowane posłuszeństwo zbiegła z ciężarówki. Być może ludzka inteligencja pozwoliła jej domyślić się że na końcu trasy nie czeka jej nic dobrego. Może kierowania nią chęć ochrony płodu.
Faktem pozostaje tylko, że doprowadziło to do zdarzenia, które w aktach 203 Regimentu opisane jest jako „Czystka Ridges’ville”, a które dało precedens do podejmowania działań mających na celu unieszkodliwienie ludzkiej populacji przekraczającej 200 osobową osadę.
Projektu nie zarzucono. Po wstępnych spotkaniach mających na celu wyjaśnienie sytuacji udało się ustalić, że z Mk.I udało się uzyskać nie dotknięty skazą genetyczną płód.
Podjęto decyzję, że w celu uniknięcia zagrożenia niekontrolowanej mutacji – nie będą podejmowane dalsze działania mające na celu manipulację genami. Nie zarzucono jednak kuracji farmakologicznej i hormonalnej.

Rezultatem jest Hunter Mk.II
Hunter mk.II łączy w sobie mobilność, siłę i agresję zwierzęcia, z ludzką inteligencją i zdolnościami do współpracy, oceny zagrożenia i wyboru taktyki do sytuacji w której się znalazł.
Predyspozycje fizyczne umożliwiają mu dostosowanie się do każdego terenu na którym się znajduje – czy to zielonej, czy też betonowej dżungli(chociaż preferuje środowisko bogate w wilgoć). Istota jest niska(ok. 150 do 160 cm. Wzrostu), krępa(blisko 150 cm szerokości, wraz z ramionami), nieludzko szybka i silna. Całe jej ciało pokryte jest grubą łuską, chroniącą niczym ciężki pancerz piechoty(od frontu nawet lepiej). Co więcej – do walki używa zarówno szczęki, wypełnionej zębami przypominającymi bardzo bogaty zbiór miniaturowych sztyletów, ale również WSZYSTKIMI kończynami. Ramiona zakończone są ludzkiego kształtu dłońmi, wyposażonymi jednak w niezbyt ludzkie pazury sięgające długością i 25 centymetrów. Niewiele krótsze znajdują się u stóp (chociaż częściej służą do wspinaczki niż do atakowania wroga). Zielono-szarawy, głęboki odcień zieleni, odwrócone stawy w kolanach pozwalające na osiąganie zawrotnej prędkości blisko 80 kilometrów w biegu, połączone z jego wyglądem i sposobem działania wywołuje demoralizację u przeciwników, którzy przeżyją kontakt z nim( w przypadku większej liczebności wrogów niechętnych do rozproszenia się Hunter Mk.II potrafi urządzić dla zebranych „pokaz” swoich możliwości - patrosząc na oczach zebranych jednego z przeciwników, i natychmiast po tym zrywając kontakt.).

Hunter Mk.II nie jest jednak pozbawiony wad. Częściowo wyłączono z rachuby jego inteligencję(stała kuracja farmakologiczna), przez co nie posiada zdolności improwizacji egzemplarza MK.I(co objawiło się dłuższym zastanowieniem się egzemplarza 27, który po tym, jak zaatakował Chrisa Wolfhooda, nie potrafił dobrze ocenić sytuacji, w której się znalazł, i dokonał ataku na dotychczas niezidentyfikowanego duchownego, wystawiając się na atak w słabiej chronione plecy ze strony niezidentyfikowanego cywila, a chwilę później otrzymując szereg ran od cywila zidentyfikowanego jako Nancy Russel, rezydenta Raccon), co wprawiło go w szok, i wyłączyło z dalszego działania). Co więcej – w przeciwieństwie do MK.I – pancerz nie pokrywa w równym stopniu całego ciała – jest najsilniejszy z przodu, jednak o połowę słabszy na bokach stworzenia, z tyłu natomiast jest na tyle cienki, że naraża na śmiertelnie rany z broni małokalibrowej(egzemplarz 27 miał szczęście , iż wystrzelony z Glocka nabój nie uderzył pod kątem prostym).

Ostatecznie : jest to w tej chwile najlepsza, choć nie jedyna broń w zasobach korporacji Tricell, która jest jednak skazana na ciężkie straty, a może nawet zagładę, jako że służy w obecnej chwili głównie do prób zatrzymania w kanałach Raccon anomalii, która pojawiła się 10 września, a która dotychczas okazała się nie do zatrzymania bronią konwencjonalną.

Niewiadomą pozostają właściwości regeneracyjne oraz kamuflujące MK.II, oraz pogłoski o istnieniu prototypu MK.III…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez boori dnia Sob 12:50, 01 Paź 2011, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:28, 14 Lis 2011 Powrót do góry

Uwaga! Z poniższą instrukcją należy zapoznać się bardzo dokładnie!

Instrukcja służy zapoznaniu potencjalnych użytkowników z charakterystyką, oraz sposobem korzystania z prototypowego kombinezonu bojowego o budowie polimerowej od tej chwili zwanego <Formu>

1. Formuła 10 jest substancją zapewniającą maksimum komfortu dla użytkowników, nie rezygnującą jednocześnie ze znaczących właściwości ochronnych.
2. Formuła 10 ma za zadanie zastąpić przestarzałe kurtki i Getry Bojowe M-65 , ze względu na ograniczenie możliwości ruchu, który powodowały.
3. Formuła 10 może być nakładana JEDYNIE w wyspecjalizowanych, przygotowanych do tego punktach.
4. Nie należy używać Formuły 10 przez czas dłuższy niż 48 godzin od jej nałożenia.

W celu nałożenia kombinezonu użytkownik:

1. Zajmuje wyznaczone miejsce pośrodku aparatury do nakładania preparatu , zaznaczone żółtym okręgiem.
2. Kładzie ręce na wskazanych, umieszczonych po bokach wyznaczonego miejsca uchwytach, i czeka, aż technicy nałożą maskę ochronną.
3. Aparatura za pomocą skanera zbada dokładnie sylwetkę użytkownika – w tym czasie użytkownik musi pozostać w IDEALNYM bezruchu(ruch Mozę spowodować zafałszowanie proporcji preparatu dla poszczególnych części ciała, i w rezultacie – dyskomfort w trakcie użytkowania.
4. Po skanowaniu – aparatura rozpocznie równomierne nakładanie preparatu na obszar całego ciała. Proces będzie zakończony wyraźnym sygnałem dźwiękowym.
5. Po nałożeniu preparatu użytkownik usuwa preparat z części intymnych w przeciągu kolejnych dwóch minut. Nie usunięcie aparatu może utrudnić czynności defekacji do momentu zdjęcia kombinezonu, a po jego zastygnięciu – usunięcie nadmiaru jest zarówno utrudnione, jak i Może doprowadzić do uszkodzenia znacznej powierzchni naskórka, a nawet skóry właściwej.
6. Po dwóch dniach od nałożenia, wiązania na poziomie polimerowe osłabiają się na poziomie cząsteczkowym, co pozwala na bezbolesne usunięcie kombinezonu.
7. Użytkowanie dłuższe niż dwa dni może doprowadzić do silnej, a nawet fatalnej w skutkach reakcji alergicznej. Użytkownicy NIE będą używać kombinezonu w czasie przekraczającym 12 godzin od jego osłabienia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:29, 14 Lis 2011 Powrót do góry

Rozporządzenie Nr. 1026XXX

Dnia 15 września 2010 roku kurier nieokreślonej dotychczas siatki terrorystycznej został namierzony i przechwycony przez agentów formacji G. W wynikłej strzelaninie, raniony zbiegł do systemu kanalizacji podmiejskiej, gdzie prawdopodobnie doszło do zakażenia go wirusem. Niedługo potem kontakt z wyznaczonymi członkami zespołu formacji G został zerwany. Początkowe przypuszczenia związane z właściwościami sieci kanałów nie sprawdziły się, Kiedy w godzinę od rozpoczęcia drugiej fazy pościgu przy jednym z wyjść napotkano jednego z członków w stanie zarażonym.

Kompania szybkiego reagowania C 203 regimentu, złożona z 6ściu 10o osobowych plutonów została wezwana, aby rozpocząć zakrojone na szeroką skalę poszukiwania zaginionego personelu, a także unieszkodliwić zarażonego agenta terrorystów. Wasze zadania są następujące:

1. Zająć wskazane w trakcie odprawy pozycje, i rozpocząć patrole we wskazanych sektorach sieci kanalizacyjnej.
2. Odnaleźć i unieszkodliwić zagrożenia ze strony zainfekowanego personelu.
3. Odnaleźć i ocalić personel, który mógł uniknąć zarażenia, ale nie być zdolnym do samodzielnego powrotu.
4. Odnaleźć ciała zarażonego personelu, który zdążył zażyć Preparat B.
5. Unieszkodliwić wrogiego agenta.

Formacja kontr-wywiadowcza G nie zapoznała nas z informacjami dlaczego wrogi kurier znajdował się w tym właśnie mieście. Mogło to być uwieńczenie długotrwałego pościgu, ale nie należy wykluczać możliwości, że miał się tu spotkać z łącznikiem – należy zwrócić uwagę na wszelki podejrzany personel, który mógłby znajdować się w okolicy kanałów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:49, 05 Lut 2012 Powrót do góry

10 maja 2010 4 mile morskie od linii brzegowej należącej do Tajlandii

Ciemności rzęsistej ulewy skrywają kadłub tankowca średniej wielkości „Luciola”. Marynarz Hennin szybkim krokiem pokonuje pokład. Mija pośpiesznie jednego ze strażników stojącego na jednym z regularnie rozmieszczonych stanowisk.
„Przeklęta pogoda…” klnie w myślach mężczyzna. „Że też musimy płynąć tak blisko brzegu właśnie w trakcie pory deszczowej!”. Rzuca jeszcze przez ramię szybkie spojrzenie w stronę stojącego nieruchomo w strugach wody wartownika. „I tak nic by nie zauważył! Nawet jeśli te jego gogle działają – pewni widzi tylko strugi deszczu…”.
Marynarz pokonuje wreszcie przechylający nieregularnie w upiornych interwałach pokład ciężkiego statku, i schodzi poniżej pokrytej kontenerami przestrzeni górnego pokładu, i po krótkiej przechadzce słabo oświetlonymi korytarzami – dołącza do kolegów zebranych w świetlicy, skupiających się dookoła różnych punktów poświęconych rekreacji.
„Co tam Marty ? Pada ?”
W stronę nowoprzybyłego pada pytanie. Nikt nie poświęca mu jednak uwagi – żart przestał być śmieszny już 4 dni wcześniej.
Już po chwili ociekający wodą sztormiak ląduje na wieszaku obok kilku innych tego rodzaju ozdób, powiększając odrobinę niewielką kałużę słonej wody zbierającą się dookoła mebla. Marty macha ręką do żartownisia, a ten w odpowiedzi macha mu ręką ściskającą butelkę japońskiego piwa, zapraszając do stolika, przy którym czterech innych marynarzy już od przeszło 20 minut czeka na przybycie ostatniego do pokera.
Jakiś czas później, kilkanaście metrów poniżej, kilka łodzi motorowych zrównało swoją prędkość z sunącym po wzburzonych falach tankowcem. Ich załogi wydały z siebie masowe westchnienie ulgi – nawet pomimo lat doświadczenia – bez poprawy pogody nie byłoby to możliwe.
Marty zaciska zęby. Szóstka pik, 8 kier, wraz z kombinacją leżącą na stole nie znaczyły kompletnie nic. „Aaaaaa – SZLAG!” wykrzykuje, miotając kartami o stół. Zagrywka va banque nie wyszła – Ralfi przejrzał jego pokerową twarz, i nie wycofał się z rozdania. Stłumiony chochot był odpowiedzią na wybuch przegranego. Maty chwyta płaszcz, i kieruje się w stronę wyjścia. Zanim jednak dociera, do pomieszczenia wchodzi starszy marynarz Hickins . „Zostaw Marty. Przeszło na chwilę… skończyłeś ?”
Marty wzrusza ramionami:
-Tak jakby. – odpowiada z niechętnym wyrazem twarzy. To już zapowiadało się jak prośba o przysługę.
Teraz to Hickins wzrusza ramionami.
- Myślałem o tej biedzie pod mostkiem. Skoczy któryś zanieść jej choć kubek kawy ? Gęba harda jak zawsze, tylko reszta się lekko trzęsie..
Współczujące śmiechy przeszyte przytykami lekko przetaczają się przez pomieszczenie.
Nikt nie wiedział nic więcej o ludziach, którzy od kilku miesięcy towarzyszyli im w trasach, które pokonywała jednostka. Po prostu – od pewnego pechowego kursu, po którym Luciola potrzebowała miesiąca w suchym doku, byli tam. Załoga cieszyła się, ze uszkodzenia nie były poważniejsze – szukanie nowej pracy w czasach kryzysu nie było wizją napawającą optymizmem. Fakt pozostawał jednak faktem. Nowi członkowie załogi, jak siezdaje – całkowicie niezależni od kapitana byli teraz obecni na pokładzie. A także pod – bronili dostępu do części, gdzie powinny znajdować się zbiorniki z nie rafinowaną ropą. Nikt, bez względu na stopień na pokładzie nie mógł się przedostać przez drzwi. Nikt nie dowiedział się o uzbrojonych strażnikach niczego więcej. Ich skład zmieniał się w każdym porcie, a oni sami nie wykazywali tendencji do spoufalania się.
I tak oto Marty, odziany w ciepły sweter, wychodzi na pokład, dzierżąc w rękach kubek termiczny. Kiedy pokonuje pokład, mijając pełne kontenery, i uśpione teraz maszyny do ich przenoszenia, rodzi się w nim niejasne przeczucie że coś jest nie w porządku…
Dociera wreszcie do osłoniętego w niewielkim stopniu wejścia na mostek. Znajduje się tu punkt, w którym miała wartować „bieda”. Nikt tak naprawdę nie wiedział jak nazywa się kobieta. Pomimo ubrania wyraźnie sugerującego uniform – jednym oznaczeniem była szyta, naramienna tarcza przedstawiająca skrzyżowane włócznie i szeroką, grecką tarczę. Jednym z faktów, które załoga była jednak w stanie stwierdzić to bez wątpienia fakt że „chyba słabo „radzi sobie z niskimi temperaturami.”. Ilekroć jej warta przypadała na czas lub miejsca z niskimi temperaturami lub zimnym deszczem – można było zauważyć jak lekko trzęsie się, ukryta obok schodów, nie spuszczając jednak wzroku z kierunku rozpościerającego się po jej stronie lądu.
„Że też draniowi chciało się mnie posyłać. Sam by poszedł – to i tak mu niczego nie…”
Marynarz obrzuca wzrokiem znajome miejsce. Jednak nie znajduje strażniczki, ani w miejscu gdzie stać powinna, ani gdzie zazwyczaj stała. Marty zaczyna Kroczyć w stronę jej zwyczajowej kryjówki, wyciągając przed siebie rękę ściskającą kubek w obronnym geście.
„Halo ? Gdzie pani jest ? Załoga przesyła…”

Nie zdążył jednak dokończyć, gdyż brutalna siła schwyciła go za rękę ściskającą do tej pory kubek, szarpiąc go do przodu, a następnie kopniakiem pod kolano obalając na pokład.

„No co ty!? Co to ma być!?” protestuje marynarz, jednak zamiast odpowiedzi otrzymuje bolesny cios prosto w małżowinę. Marty aż syknął z bólu. Kubek lekko przetacza się to w jedną, to w drugą stronę, każdy ruch kończąc stuknięciem o pokład metalowego ucha.
Marty czuje nagle na potylicy człowieczo metalowe uczucie otworu broni. Głos który dociera do niego po chwili zdecydowanie nie pasuje jednak do kobiety zbudowanej jak bieda. Obcy akcent jest bardzo wyraźnie słyszalny w ociekającym jadem słodkim głosie wprost emanującym tajoną ekscytacją z faktu robienia krzywdy drugiemu człowiekowi.
-Miło – prawda ? – dociera do jego uszu bardzo silny azjatycki akcent – może nawet się skuszę na kubek, ale najpierw musisz odpowiedzieć na kilka moich pytań.
Przez głowę Martwego przewija się cała masa emocji, przez co zamiast milczeć pyta jeszcze zduszonym głosem:
-Gdzie jest kobieta która tu było ? Co się z nią stało !?
-To samo ci stanie się tobie, jeśli nie odpowiesz na moje pytania – Marty aż wyobraził sobie podły uśmiech rozciągający Siena ustach kobiety za jego plecami.
„Zabili ją! Zabili ją, i mnie też zabiją – Boże!” przebiega przez głowę marynarza.
-Czy wszyscy członkowie załogi są w świetlicy ? Kto jest na mostku ? Gdzie śpi reszta strażników ? Odpowiadaj, a dłużej pożyjesz.
Marty nie zastanawia się długo.
- Powiem. Tylko mnie nie zabijaj. Na mostku jest tylko kapitan, bosman i łącznościowiec.
-To wszystko ?
-Tak… nie ! Jest jeszcze strażnik – taki jak ci na pokładzie.
-Grzeczny chłopiec – oto nagroda.
Uczucie ulgi kiedy znika nacisk metalowej lufy na czaszce zmienia siew zaskoczenie i ból kiedy przez mokre ubrani i ciało przebiega 60 000 woltów.
Kobieta odwraca się w stronę czterech towarzyszy stojących do tej pory nieruchomo w mroku zadaszenia pod mostkiem.
-Słyszałeś Razad. Większość w świetlicy. Jaki plan ?
Odpowiedź pada natychmiast, wygłoszona pewnym tonem, do którego przywykli jego podwładni.
-Korzystamy z okazji. Nassir i Haki ze mną. Tala – weźmiesz dwie komórki i zajmiesz się załogą. Raszad! Kiedy Tala spacyfikuje załogę – weźmiesz jedną z komórek, i zabezpieczycie wejście do ładowni. Przygotujcie pakunek.
Odpowiadają mu skinięcia głów. Wszystkie rozkazy są jasne, jak na razie plan przebiegał bez błędów.
-Ruszajcie! Za chwilę stracimy element zaskoczenia.
Postacie ruszają do swoich komórek, aby wykonać powierzone zadania.
Na mostku kapitan Prince pociąga po raz kolejny z kubka. Pełnił swoją rolę od niedawna. Armator umieścił go tutaj po tym, jak poprzedni kapitan wprowadził jednostkę na rafę, nieomal doprowadzając do uszkodzenia zbiorników, a w rezultacie – katastrofy ekologicznej. Ciszył niewiększym zaufaniem niż członkowie załogi, dlatego wiedział jak ważny jest ich ładunek. Każdego dnia wraz z personelem technicznym dokonywał jego przeglądu. Chociaż w jego własnym odczucie – stał raczej jak dureń czekając aż jajogłowi stwierdzą że wszystko w porządku, a on będzie mógł przekazać wyżej, że z ładunkiem wszystko w porządku. Nie czuł się jednak dobrze – nawet majtek w trakcie swojego dziewiczego rejsu zauważyłby że jednostka ma o kilka dobrych metrów za małe zanurzenie jak na tankowiec tej wielkości. Załoga zdawała się jednak nie zauważać…
„Poprawka … raczej - starają się nie zwracać uwagi.
Ponure rozmyślania przerwał mu dźwięk gwałtownie rozwieranych drzwi prowadzących na pokład. Kiedy odwrócił się w stronę dźwięku, kapitan zobaczył jak przydzielony na rejs dowódca grupy najemników z phalanxu wyszarpuje bron z kabury, i w sekundę odbezpieczywszy pistolet zdąża jeszcze skierować go w stronę niewidocznego wroga po drugiej stronie wejścia. Zanim jednak oddaje strzał seria uderzeń odpycha go w stronę ściany, znacząc jego ciało krwawymi wyrwami w ubraniu. Mężczyzna zjeżdża po ścianie, zostawiając na niej koszmarny krwawy zaciek. W tej samej chwili łącznościowiec, nie czekając na dalsze wydarzenia rzuca się w stronę wyjścia prowadzącego na korytarz. Zanim jednak dobiega, te rozwierają się równie gwałtownie, i wydobywa się zza nich dźwięk szybko działającego mechanizmu wyciszonego pistoletu maszynowego, a trzy kule uderzają w pierś biegnącego, zatrzymując go w biegu. Łącznościowiec Clark unosi jeszcze ręce w obronnym geście kiedy dwa naboje uderzają go czoło, zabijając na miejscu. Bosman i kapitan stoją jeszcze przez chwilę kompletnie zdezorientowani.
-Panie Sakata ? Panie Clark…?
Clark wpatruje się jednak w ścianę niewidzącym wzrokiem pozostałego w czasce oka, kiedy pod jego głową powiększa się plama krwi i mózgu, a Sakata usiłuje pod ścianą lapałć powietrze w podziurawione płuca.
- Bosman! Proszę natychmiast…!
-… nie ruszać się ze swojego miejsca – dobrze radzę. – rozlegają się słowa kiedy do pomieszczenia wchodzi nieznajomy mężczyzna. Człowiek ma na sobie różową koszulę w kwiecistym wzorze, przykrytą częściowo szelkami, z których zwisają różne ładownice. Średniej długości brązowe bojówki oddziela fragment widocznych łydek, na nogach natomiast lekkie sandały. Od momentu wejścia mężczyzna nie opuszcza lufy automatu trzymanego w rękach, skierowanego prosto w pierś kapitana, sam kapitan natomiast był cały czas taksowany spojrzeniem bystrych brązowych oczu padających zza drucianych okularów.
-Proszę nie strzelać. Nie będziemy stawiać oporu.
Głos, który odpowiada jest bardzo spokojny, pomimo dymu wciąż wydobywającego się cienką strużką z lufy broni ściskanej przez niego w rękach.
- Bardzo rozsądnie, kapitanie. Potrzebujemy pańskiego ładunku, a bez pańskiej pomocy – musielibyśmy pozabijać pana podwładnych. Wszystkich. I w bardzo bolesny sposób. A pan nie chciałby oglądać, jak to robimy – proszę mi zaufać.
-Proszę tego nie robić. Będę współpracował.
-Cieszę się.
W trakcie tej krótkiej rozmowy, towarzysze pirata bezgłośnie wślizgnęli się do pomieszczenia. Kobieta, uzbrojona równie cieżko jak jej towarzysze, oparła swój karabin o ścianę obok konsol, po czym zajęła miejsca Clarka, założyła jego słuchawki… po czym zaczęła nadawać, a drugi z piratów, zwalisty osiłek zaczął działać przy urządzeniach sterujących.
-Proszę za mną, kapitanie – głos przywódcy wyrywa Prince’a z zaskoczonego, przepełnionego grozą sytuacji zamyślenia. Kiedy opuszczają mostek, wzmocnione echo strzałów rezonuje jeszcze w korytarzach. Kapitan chciał zaprotestować, ale natrafili przy wejściu pod pokład na piątkę piratów, którzy przekazali coś piratowi w okularach, na co ten odpowiedział po koreańsku. Kiedy grupa odchodzi, kapitan zwraca się do przywódcy piratów:
-Zdawało mi się, ze powiedział pan, ze nie pozabija członków mojej załogi.
Pirat zdawał się czekać na to pytanie - nie jest zaskoczony.
-Proszę się uspokoić. To nie oni są celem tego ataku.
Kapitan powiązał strzelaninę pod pokładem z ładunkiem.„Nie chcą pracowników rzadowych na zakładników !? Dziwne…”
Zanim docierają do końca korytarza, pirat powiedział coś w swoim języku, naciskając na laryngofon oplatający jego szyję, a zza rogu wyszedł kolejny łupieżca. „Zwalista sylwetka. Bardziej niedźwiedź, nie człowiek – ten chyba nie jest azjatą.” Mężczyzna odzywa się pierwszy lekko łamaną angielszczyzną z silnym wschodnim akcentem.
„Razad – ci pod pokładem zrobieni.”. Osiłem kieruje spojrzenie na prince’a.
-Ten to kapitan? – odzywa się. Przywódca piratów, zwany Razadem, odpowiada skinieniem.
-Gaz jest gotowy ?
-Wiadomo. Już tylko karta i kod dostępu.
„Oni chyba naprawdę wiedzą CO jest ładunkiem! To nie jest porwanie dla okupu!”
Niedźwiedziowaty znika za rogiem, wciągając na twarz maskę przeciwgazową, wyciągniętą w międzyczasie z zasobnika zawieszonego na szelkach.
-teraz czekamy – słyszy obok siebie głos Razada.
Kilka minut później wsłuchuje się przez chwilę w cichy głosik w słuchawce w swoim uchu, po czym rzuca krótko:
-Idziemy.
Kapitan, nie ponaglany przez drugiego pirata, ruszył za Razadem. Kiedy docierają do konsoli,. Uwagę kapitana przykuwają dwa krwawe zacieki plamiące ściany po obu jej stronach.
-Tych w środku… też ? – pyta słabo.
-tych w środku… już! - odpowiada niedźwiedź, po czym wybucha złym śmiechem.
-Pan dobrze wie co jest ładunkiem – bardziej stwierdza niż pyta kapitan.
-Zgadza się – nazad traci wreszcie cierpliwość – a teraz proszę się pośpieszyć! – jego wymuszony spokój napawa większą grozą niż gdyby zaczął krzyczeć.
Kapitan, widząc wybuch spokojnego dotychczas Razada, pospieszcie wykonuje jego polecenia.
-Dziękuję – stwierdza mężczyzna – a teraz odprowadźcie go do reszty.
Nałożywszy na twarz maskę dla bezpieczeństwa, nazad rusza, samodzielnie już wgląd drzwi otwartych przez kapitana. Kieruje się wgłąb przedziału transportowego.” Tego właściwego” dodaje w myślach pirat. Chociaż nigdy nie był na pokładzie statku – jego kroki są skierowane prostu w stronę jego celu.
Kiedy dociera do pomieszczenie kontroli, zauważa że jeden z techników, zanim gaz poraził mu nerwy odcinając możliwość poruszania kończynami, usiłować wpisać coś w konsoli. „Teraz to już nieważne!” – myśli pirat.

Podchodzi do komory, i przeciera niecierpliwym ruchem przedramienia szkło.
„Tak jak powiedział… jesteś tu!”

Drapieżny uśmiech pojawia się na twarzy Razada.

„Wygrałem!”


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)