Forum www.perkozzabojca.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Aleksander Pamietniki Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:58, 30 Mar 2009 Powrót do góry

10 IV 5000

Minał już tydzień, od kiedy przyjałem na siebie brzemię tego przeklętego miecza. Nie sądziłem, ze czyn, który miał choć trochę odkupić mnie w oczach wszechmogącego za dusze tej kobiety, moze spowodować tyle zamieszania w moim zyciu. Widziałem przecież co ta broń potrafi. Ale postanowiłem zasypać sarkofag Miroku, i uczynić dla tej bestii wieczne więzienie ze swojej duszy...

17 IV 5000

Od kilku dni każdej nocy miewam koszmary. Niepokoi mnie, że pamiętam je tak wyraźnie. Ale jeszcze bardziej - że zawsze dotyczą tego samego. Co noc widzę twarze moich towarzyszy. Nie mogę powiedzieć, że kiedyś o nich zapomniałem. Czuję, jak gdyby wszyscy ci biedacy przypatrywali mi się naigrywającym się ze mnie wzrokiem. Nic nie mówią, a jednak wiem dlaczego. W ich oczach odczytuję pytanie - dlaczego oni - a nie ja? Dlaczego nie byłem w stanie ich ochronić jako dowódca ? Do stu demonów! Sam zastanawiałem sie nad tym setki razy! Nie poradzę nic, kiedy przeklęta tarcza gaśnie z braku zasilania! Nie poradzę nic na setki pocisków lecących nam na główy! Mam tego serdecznie dość. Dzisiaj pójdę do tego przekl.etego golema w sanitarce. Pewnie ma coś na sen...

23 IV 5000
Nic nie pomogło. To chyba przez kłopoty ze snem, bp wszyscy naokoło zaczynają mi działać na nerwy. Ostatnie pięć lat... Zebrałem grupę indywidualistów, i niezłym nakładem sił i nerwów zmusiłem ich do czegoś więcej niż wzajemne tolerowanie się. Tyle wspólnej pracy, i uczucie zwycięstwa za każdym razem, kiedy zwijalismy robotę sprzed nosa gildii, wykonać ją lepiej wszystko po to, by zebrać stawkę. Od kiedy związałem swoje losy z nowymi towarzyszami - maszynownia zawsze była moim azylem od krwawych zajść, których niemal zawsze byłem świadkiem na powierzchni odwiedzanych przez nas planet! A ostatnimi czasy - przyłapuję się na tym, że trzeba mnie wywoływać z mojej kajuty, ponieważ nieustannie zasnuwam się w myślach o tym, co było kiedyś...
Kiedy miałem dwadzieścia lat - dobre 14 lat po wyrwaniu się ze slumsów Aragonii, po wielu latach w w akademii, jako sługa Rupusa... Nigdy mnie tak nie traktował... Moze przez to, w jaki sposób się spotkaliśmy ? Bardziej "Towarzysz"... - tak - to bardziej pasujące słowo. Akademia... Wychowalno nas na wojskowych! Przecież atak Hawkwoodów miał być tym, do czego byliśmy przygotowywani. I tak było! Przez dobre 4 miesiące dawaliśmy im prawdziwą szkołę! Wzgórze po wzgórzu, droga po drodze, wieś po wsi - wypieraliśmy najeźdzcę z naszej planety! Aż w końcu umocnili coś, co nasze dowództwo uznało za ich ostatnią linię obrony, i "Ostatni wysiłek" stał się wojną pozycyjną. Parszywym, wyniszczającym obie strony procesem, w którym wielu moich towaryszy z Akademii obłapiło ziemię. Trzy miesiące - i to MY byliśmy w odwrocie. Dlaczego krew się we mnie gotuje, kiedy o tym myślę? Przecież to już przeszłość...
W ostatecznym rozrachunku - dowództwu udało się z jakiegoś pomniejszego zwycięstwa uczynić symbol naszej walki, i zachęcić wielu młodych Aragonian do dołączenia do "Zwycięskiej armii". Niech mnie wszyscy diabli! Do dziś trudno mi uwierzyć, że to się powiodło! Żałuję jedynie, że zwycięstwo na jednym odcinku zostało zaprzepaszczone, a ofensywa marcowa - nie została zatrzymana. Zanim świeży rekrut miał przewazyć szalę na naszą korzyść - utrzymanie przyczółków dla naszych "Bohaterów" należało do nas: "Starej Gwardii", "Wiarusów". Niech mnie - to były twarde chłopaki! Widzieli to nieustannie od prawie roku - a prawie wszyscy wytrzymali! Codzień ten sam syf - ostrzał artleryjski przerywany jedynie po to, aby puścić na nas kolejną grupkę straceńów. Pamietam jak dziś, kiedy na początku dziarsko maszerują w stronę naszych pozycji - może ze trzech zwaliło się pod naszym ostrzałem( teraz już wiem, że to zwiększona siła niektórych pocisków z WKMu powodowała, iż czasem tarcza zawodzi), a potem , kiedy EMP uszkadza ich osłonę - panikę i strach, zanim ogień zaporowy nie kładł ich pokotem. Pamietam salwy śmiechu pierwszych dni, kiedy wszyscy traktowali takie wypadki jako coś całkowicie naturalnego. Póżniej - przysiągłbym - prawie widziałem wyraz współczucia na twarzach moich podwładnych, kiedy widzieli tych biednych drani w niebieskich mundurach, jak niepewnie stapają w naszą stronę - z prędkością dopuszczalną przez przemieszczjący się transporter z tarczą. Nad morale trzeba byłó pracować - bez wątpienia. Jak wtedy, kiedy podczas wypadu kazałem ustawić jeńców w rzędzie i obalić ich na kolana. A potem - po kolei odpalać im w potylice z mojego Casulla. Z początku poszarzałe twarze, po kilku chwilach rozjaśniły się, a miejsce milczenia zajęły wybuchy nerwowego śmiechu na reakcje poszczególnych jeńców... "Patrzcie! Zesrał się!" "Wzywasz mamy,mendo!? Trzeba było z nią zostać, a nie przylatywać, gdzie cię nie chcą!". Bęz wątpienia "Olbrzym walki, i zapluty hawkwood reakcji" zrobił pewne wrażenia. Pomimo świadomości tego, jak naiwne było tak uproszczone rozumowanie - dałem się temu opętać, i coś, co robiłem przez pewien czas z obrzydzeniem - zaczęło mi przynościć satysfakcję... Byliśmy przecież młodzi! Dzisiaj jakoś odruchowo utożsamiam to pojęcie z "Głupi", ale jednak. Na niedługo przed gigantyczną kontrofensywą - na moim odcinku udało im się sparaliżować sieć transportową. Lądowa nie działała już od miesięcy... Ale wszyscy byliśmy zaskoczeni, kiedy udałó im się usadzić stanowisk PLOT w odległości tak małej, że wszelki próby dostarczenia nam amunicji, broni, czy nawet cholernych zapasów było kompletnie niemożliwe ? Dowództwo uspokajało, że najdalej za 4 dni ruszy ofensywa, i że jeśli tylko się utrzymamy przeciwko "Osłabionym ostrzałem artyleryjskim" siłom Hawka w tym rejonie - dostawy zosatną przesłane, wraz z przemarszem wojska. Łatwo im powiedzieć, kiedy już w chwili nadawania depeszy człowiek liczy naboje w ładownicach, i stwierdza, że bez problemu można zobaczyć ich denka... A hawk przechwytu depeszę, i wie, że ostrzał naszych transporterów jest w 100% skuteczny. I dalej! I naprzód! "Do ostatniego wysiłku" słyszymy w głośnikach po drugiej stronie . "Skąd to zanam?" pyta mnie kapral. "Nie siać defetyzmu" odpowiadam z głupawym uśmiechem mającym ukryć zdenerwowanie. A już w godzinę potem się zaczęło. "Osłabione ostrzalem artyleryjskim siły" liczyły ostatecznie dobry pułk - przeciwko naszym - już przerzedzonym siłom. Nigdy tego nie zapomniałem chłopcy, jak w osiemdziesięciu trzech walczyliśmy przez dziewięc dni... DZIEWIĘĆ! A nasze siły ? Kiedy jeden z ostatnich był w trakcie bicia jakiegoś oficerka w nibieskich tużurku na śmierć własnym hełmem, pojawiloi się wreszcie. Ja ? Kiedy nasz oficer podszedł do mnie i zapytał "Gdzie porucznik" - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że "Poległ drugiego dnia". Byłem zły. Ale kiedy ten debil obejrzał się naokoło, jak gdyby nie zauważając stert ciał, i faktu, ze obok mnie stoi pięć obdartych, zakrwawiochych strzępów człowieka, pochlipując, a jednocześnie stojąc w parodii postawy zasadniczej, rozkazał:"Proszę zdać mi stan kompanii" - udało mi się zwalczyć przemożną chęć odstrzelenia mu twarzy po to, oby wepchnąć mu w rękę zbitek splątanych nieśmiertelników. Taa... Kolor jego twarzy był wart zapamiętania. Tak samo jak kolor tego, co oficerek zrobił na własną koszulę. Kompania rozwiązana. "Vivat nasi bohaterowie czwartego odcinka!". Gdyby wiedzieli co sądziłem na temat tej wojny - na pewno jeden z "Bohaterów" stanąłby tego samego dnie przed sądem polowym, a potem - pod ścianą. ChWAŁA CI Kirmilu, za wyciągnięcie mnie stamtąd...
Dlaczego powraca to do mnie teraz ? Przeszłość - niech pozostanie w przeszłości. Ze wszystkim. Całymi tymi" "Chwałą", "Sławą", "Gównem," i "Syfem". Zabawne - znowu się zasiedziałem... Obowiązki wzywają.

27 IV 5000
Powoli zaczynam mieć dość. Rozumiem już. Tchórz ? Nie jestem tchórzem! Nie pozwalam, aby patrzyli na mnie w ten sposób! Przecież nie mogłem nic poradzić!

29 IV 5000
Będę tchórzem ? Dlaczego ? "Nie odrzucaj tego, kim napradę jesteś..." ? Jestem kim jestem! Jest Teraz! Przeszóść niech pozostanie w przeszłości!

03 V 5000 nie wiem dlaczego, ale im więcej rozmyślam o przeszłości - tym bardziej wydaje mi się, że znam tajemnicę tego drania! On chyba... każe mi myśleć, ze to co było - powinno powrócić... Krew, przemoc, wieczna wojna. Nie pozwolę mu na to!

07 V 5000
Czasem zdaje mi się, że jestem kimś zupełnie innym. Jak gdybym był tym, kim byłem ... dawno temu. To ten demon. Jeśli się nie skupię - czuję, ze w końcu zrobię coś naprawdę podłego... Nie mogę sobie pozwolić na coś takiego! Nie po to pracowałem te pięc lat!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez boori dnia Sob 9:45, 20 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:12, 17 Lip 2009 Powrót do góry

19 V 5000

Zawiedliśmy. Użycie krążownika, aby ostrzleać miasto dalo ostatecznie li-halanom powód, by zawiązać sojusz z Decadosami. Nie wiem, czemu te szczury chcą sojuszu z tymi zealotami, ale nie moze z tego wyniknąć nic dobrego, a my już nic na ten temat nie poardzimy. Do diabła - kiedy już zaczynałem mysleć, że wybił się z pewnego stereotypu! 5000 ludzi bez mrugnięcia okiem! Jeszcze 5 lat temu samo napomknienie o tym spowodowałoby we mnie chęć mordu winowajcy! Hazacki podoficer dba w zakresie swoim, i swoich żołnierzy o to, ażeby ludność cywilna nie miała nic wspólnego z konfliktem, a jeśli już zostaje weń wciągnięta - ucierpiała jak najmniej...

"Pamiętasz już, dlaczego zabijałeś ich z radością?"

Nie! To nie ja... To były straszne czasy wypełnione ludźmi przepełnionymi obowiązkiem obrony ojczyzny, a jednocześnie na codzień aż pijanych od przemocy...

"Ona nie jest lepsza! Zrobiłaby dokładnie to samo!"

Sophia zaprzata moje myśli. Nosi te same insygnia. Podchodzi do walki z takim samym entuzjazmem, ale nie ma w niej wyrachowania, które pozwala na skazanie na śmierć tysięcy ludzi jednym rozkazem...

"Sam w to nie wierzysz Aleksandrze"

Wierzę, iż pomimo jej pochodzenia - nasze stosunki będą układać się lepiej, niż tylko poprawnie.

"Ona mnie niepokoi, ma przy sobie coś co mnie niepokoi, miej na nią baczenie"

Kiedy przebywam obok niej - z jakiegoś powodu znika niepokój, który trawi moje trzewia nawet wtedy, kiedy przebywam wśród moich najbliższych. Heh. Czyżbym się starzał, i zaczynał się zastanawiać nad znalezieniem żony ? Hahaha. Sama myśl jest zabawna. Nie - to coś innego. Podobnie przecież czuję się w obecności Chrisa. To braterstwo broni. Wiem, że mogę na nich liczyć, tak samo jak wiem, że nigdy nie zawiodę ich zaufania.

"Zdradzą cię, zabiją, kiedy tylko się odwrócisz. Wspomnisz moje słowa, kiedy świadomość będzie z ciebie odpływać wraz z twoją krwią"

A co z Miroku ? Przeklęty miecz milczy już od jakiegoś czasu. Cieszę się - bałem się, że jego podszepty powoli doprowadzą mnie do szaleństwa. Wiem - Tobie też składałem przysięgę.

"Obiecałeś. Znowu chcę patrzeć na świat. Obiecałeś, ze będę mógł robić to twoimi oczyma. Obiecałeś"

Hazat zawsze dotrzymuje słowa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez boori dnia Pią 22:14, 17 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:00, 07 Paź 2009 Powrót do góry

03 VI 5000

Jeśli wydarzenia, które miały miejsce na Kopcu można okreslić terminem pochodzącym ze słownika wojskowego - chyba nie jest mi on znany. Wiem tylko tyle, ze bez wątpienia uczestniczyłem w najbardziej nietypowym "pościgu" w swoim zyciu. Nasza Drezyna "mknęła" ponad 15 km\h kiedy banda najemników i xenos deptała nam po piętach. Sophia i Chriss jak zwykle okazali się nieocenieni w takich sytuacjach. W pewnym momencie niemal straciłem kontrolę. Chyba jeszcze kawałek czasu będę sie zastanawiać skąd na stacji kosmicznej wyboje??
Z każdym dniem coraz bardziej martwi mnie krwiożerczość Crissa. Bez względu jak na to nie patrzeć - napotkaliśmy do na statku inkwizycji. To w 100% tłumaczy jego chęć torturowania tego młodzika z zakonu awestii(jak mu było...?). Stwierdzam jednak, że zaskakująco często pragnie odwołać się do przemocy aby rozwiązywać problemy, które przed nim powstają. Hmmm - na swój sposób - takim postępowaniem po raz kolejny wybija się ze stereotypu Hawkwoodzkiego szlachcica. Mimo to - będę musiał z nim o tym kiedyś porozmawiać(nie chciałbym, aby kiedyś doprowadził do przypadkowego, a przy tym naprawdę niepotrzebnego rozlewu krwi) - jeżeli zechce przyjąc poradę od przedstawiciela grupy, którą jego ród do głębi pogardza.

Inna zastanawiąjąca kwestia, to fakt próby uwięzienia Sophii i crissa przez Inkwizycje - nie zrobiliśmy im przecież nic złego - tak przynajmniej mi się zdaje. Na pewnow tamtej szkole uratowaliśmy kształtny zadek jednej z ich "kapłanek" - siostrze Scarletcie. Ze też taka kabieta dołączyła do zastępu tych zealotów. jak na moje oko - pewno charakter podły, to i w najpiękniejszym życia wieku nierozdziewiczona dewota, i tyle.

Xenos i kolejny znajomy z przeszłości. Taaaa. Criss i Sophia mogą tego nie wiedzieć, ale ten cyborg - numer IX. Zetknąłem sie z takim w przesłości. Był Gorzej uzbrojony niż ten, ale i tak prezentował opancerzenia, i siłę ognia małego czołgu. Strach się bać w co moze być wyposażony numer XI! Ostatnimi czasy wracały do mnie emocje związane z walką. Lubiłem ją kiedyś - naprawdę. WIEM, że przemoc do niczego nie prowadzi. Nie pochwalam jej. Co nie zmienia faktu, ze nasze działania na Kopcu wsadziły wielki metalowy pręt w szprychy rozpędzonej machiny dyplomatycznej między Xeno a tymi Brudnymi barbarzyńcami. Kiedy prowadziłem ładowakę - kątem oka złowiłem ich ambasadorow biegającyh w panice między strzelającymi stronami. Cóż to był za widok! mam nadzieję, że jako nieuzbrojonych cywilów - niek ich nie skrzywdził, choćby przypadkiem, ale widok, jak ich zabiegi dyplomatyczne biorą w łeb w najbardziej chyba widowiskowy sposób na długo pozostanie w moim sercu - ech... mam ochotę się napić. Ciekawe czy tamtych dwoje ma chwilkę. Moze i noc. Znajdę jeszcze tylko Resztki Wolf Cry'a, i karty, i pędzę ich poszukać! Sally z Jackiem zajmą się resztą tutaj na dole. Jutro zajmę się tym nietypowym urządzeniem - dzisiaj chcę odpocząć!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:31, 20 Mar 2010 Powrót do góry

15 VI 5000

Po dwóch tygodniach wzmożonych prac - statek nareszcie zaczyna wracać do poprzedniego stanu. Smuci mnie jedynie , że mimo wysiłków zarówno moich, jak i Shani, nie udalo się w zanczącym stopniu ograniczyć kosztow napraw. Zdyskredytuje mnie to w oczach człowieka, któremu takie oszczędności obiecałem.

18 VI 5000

"Obiekt 797". Intrygująca nazwa - zwłaszcza, kiedy okresla sieniąjednego z moich towarzyszy. Nie jest przyjemnie z zaskoczenia dowiedzieć się, że człowiek, któremu jest siezmuszonym zaufać ma takie sekrety. Tym gorzej - że gdy go o nie zapytać - robi się nienaturalnie agresywny. Może to dlatego Chriss cierpi na napady wściekłości. Moze to te eksperymenty są temu winne ? A moze jego rodzina oddała go dobrowolnie - właśnie z tego powodu ? Nie wiem, czy kiedykolwiek się tego dowiem. W każdym razie - w ramach zadania, które zostało nam powierzone przez naszych nowych sojuszników - udaliśmy siena pewien luksusowy liniowiec, aby wziąć udział w... Balu. Jego organizator nazywa to balem charytawynym - kto wie, może nawet ktośpotrzebujący może z tego skorzystać. Jednak sami imprezowicze okazali się zgrają zboczeńców i bogatych ekscentryków. Nie stanowiloby to dla nas żadnego kłopotu - namierzyć naszego czlowieka, po czym zaprosić na krótką rozmowę z nami, i naszymi mocodawcami. W mniej, lub w bardziej uprzejmy sposób. Jednak nasze szczęscie pozwoliło, aby to proste przedsiewzięcie zmieniło się w masakrę. Około 22 okazało sie, że jeden z "wykolejeńców", którzy mizdrzyli siedo Chrissa był w rzeczywistosci członkiem Bractwa Wojennego - niezmiernie ważnej i wpływowej grupy. Jakiś czas wczesniej - na przyjeciu pojawiła siejeszcze inna osoba - kobieta jak gdyby "z innej bajki" - nawet w porównaniu z towarzystwem. Potem wydarzenia potoczyły się jak lawina - gwałtownie i bez litości. Obecność symbiontów nie bła dla mnie zaskoczeniem - dosyć szybko namierzyłem wzrokiem Kassandrę. Ale niedługo po odnalezieniu przez nas tego "nieco lżejszcych cnót" czlonka Bractwa, na statku wylądowali ci parszywcy w szarcyh strojach. W ten sposób wylądowaliśmy między zbiorem B.O.W należących do kassandy, a przynajmniej i putonem synt-żołnierzy pod dowódźtwem... no własnie - kogo ? Szczęśliwie - członkinie Bractwa, która przybyła na bal, nie okazała się szaloną fanatyczką(coraz o nich łatwiej w dzisiejszych czasach, jak Wszechstwórcę kocham), i nasze połączone wysiłki umożliwiły nam nie tylko wydostanie sieze statku, ale także znalezienie, i nakłonienie naszego człowieka do współpracy z nami - przynajmniej tymczasowej. Cieszę się, ze udało się nam wszystkim wyjść bez szwanku Także Kassandrze.

Kassandra... niegdyś kapłanka. Dzisiaj - jeden z polowych dowódców Symbiontów. Wciąż nie potrafię powiedzieć, co dokładnei łączy mnei z tą kobietą. mam świoadomość, ze jej rasa stanowi jedno z największych zagrożeń dla ludzkiej cywilizacji, a z drugiej... nie mogę zapomnieć jej słów "Tylko dobrowolnie można stać się jednym z nas." lub "Spokój duszy możliwy do osiagnięcia dzięki symbiozie"... Nieustannie daje mi to do myślenia - zwłaszcza ostatnimi czasy. Tam na statku 0 musiałem pozbawić ją przytomności. Nie chciałem, aby stalo jej się coś złego. Wiąże mnie z nią obietnica. Naturalnei z jej perspektywy - zaatakowałem ją. Niewykluczone, że nigdy nie dowie się, ze moje starania ocaliły jej życie. Jednak mój stosunek do niej nie jest jednoznaczny. ja MAM świdomosć, ze jej rodzaj należy nam zwalczać. Po prostu muszę rozgraniczyć osobiste pragnienie spokoju z tym, co zrobić czasem po prostu trzeba.

"Lubisz to stwierdzenie, prawda Aleksanrze ? "Robię to, co robić trzeba. czy to zabijanie jeńców, czy też strzelanie do kobiety, której złożyłeś obietnicę?"

Spokój... Przez ostatnie lata zapewniała mi go praca w naszy warsztacie, a kiedy nie pracowałem - zajmowałem sięrobotą papierkową, po cichu ciesząc sie na pomoc i towarzystwo Shani. Te naprawy. nie zapewniają mi może odsattecznie dużo pracy, aby oderwać od tego wszystkiego myśli. Wtedy na statku... Kiedy usłyszałem, ze siostra Thefana chce zabić Kassandrę - niemal straciłem nad sobą panowanie. Jeszcze trochę, a Miroku rzuciłby sie na nią, i otworzył ją jak pancerną konserwę. Demon szepcze do mnie... napełnia mnie niepokojem, i pragnieniem niesienia śmierci wszystkiemu, co tylko stanie mi na drodze. Byłem na to przygotowany. nie pozwolę mu przejać nad sobą kontroli. Demon będzie mi służył - chociaż uważa, ze będzie inaczej. Czeka nas jeszcze wiele walki. Będzie miał sporo okazji, zeby obserwować świat. Ale tylko wtedy, kiedy JA mu na to zezwolę.



"Jesteś coraz bardziej znużony ciągłą kontrolą. Ja o tym wiem. I ty o tym wiesz. Wydarzenia na statku są dla ciebie tego potwierdzeniem, prawda? Chcę, zebyścoś dla mnie zrobił. A ty to w końcu dla mnie zrobisz, prawda ? Kiedy obaj będziemy gotowi..."

24 VO 5000

W wolnych chwilach, po nadzorowaniu mechaników (chociaż ja i moja zaloga mamy z ich pilnowaniem pełne ręce roboty - trzeba przyznać, że poza dezorganizacją, naturalną dla współpracy znaczych ilosci personelu, ich umiejętności nie podlegają dyskusji. Koniec prac zbliża się w bardziej nizzadowalajacym tempie. W wolnych chwilach, kiedy po pracy uda mis się wreszcie usiąść, aby odpocząć ze szklaneczką czegoś lepszego(a od niedawna - w drugiej mogę dzieżyć wspaniały owoc pracy plantatorów z Wolf Cry'a) miałem czas, aby przyjrzeć się Hawkwoodzkiemu Maruderowi, należącemu do Chrissa. Z jednej strony - prostota konstrukcji rewolweru nie zmieniła się od zamierzchłych czasów, a z drugiej - jakość podzespołów użytych do stworzenia tego egzemplarza broni nie pozostawia wątpliwości co do kunsztu rusznikarza, który go tworzył. Od kalibrowania aż do inkkruscację bije z niego artyzm i pasja człowieka, który go stworzył. Poddałem go niewielkim działaniom konsewującym. Szczęśliwie nie trzeba bylo wymieniac żadnej z cześci - jakaż to byłaby strata! Uczyniloby to tą broń niejako ... "niekompletną" w oczach znawców. Mechanizmy zostały oczyszczone i naoliwione, lekka nadżerka w blasze odprowadzania prochu strzelniczego usunięta. Dawny blask przywrócony. Jeżeli tylko zechce - Chriss może go odzyskać. Pod warunkiem, że wreszcie powie, co dokładnie doprowadzilo do tego, ze mówią na niego 'boiekt 797", i jakie komplikacje z tego tyułu spadną na Odyseję i jej załogę. Możemy mu pomóc, ale wiąże się to z WZAJEMNYM zaufaniem. On je ostatnio podkopał. Liczmy więc na pozytywne rozwiązanie kwestii. Pora w bety. Jutro od rana pracowity dzień.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez boori dnia Sob 12:06, 20 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
boori
BORYS
BORYS



Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 296 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:06, 19 Kwi 2010 Powrót do góry

25 VII 5000

niedawno ktoś zapytał mnie: "Czy poświęcisz tych ludzi?", a moją pierwszą myślą było "Miałbym nie poswięcić przeciwnika, aby osiągnąć zamierzony cel?". Zmieniam się. I to nie na lepsze. Każdej nocy wraca do mnie, jak bardzo pragnąłem wypróbować broń, którą powierzyła mi Sophia z Hawkwoodów. Wprost mnie roznosiło na myśl co się stanie, jeżeli ustawię pokrętło kalibru do oporu, a potem wystrzelę do człowieka. Ku mojej radości - okazja, choć nieoczekiwana, nadarzyła się niezwykle szybko. to uczucie, kiedy Billy, a raczej jego bezgłowe ciało osuwało się na ziemię, odstawszy jeszcze chwilkę, zanim do niego dotarło, że głowa gdzieś zniknęła, wraca do mnie w snach. Wyczuwam w nich dzikąradość mojego "gościa", ale coraz wyraźniej - swoja własną


"Patrzcie! Zesrał się!"


Nowy nabytek pozwala mi się od tego oderwać. od dzisiaj będę mu poświęcać całkiem dużo czasu. najpierw sprawdzę, czy w kryształach pamięci Odysei nie ma nic o tej technologii - przynajmniej mam jakąś podstawę, coś od czego mogę zacząć... technologia drugiej republiki to jedyne, co może przywrócić do życia biedną Sandrę. Może na częściach pistoletu znajdę oznaczenia planet, na których mogły powstać podzespoły. To już coś...

"A słowa moje stanąsieTwoimi, a Wola moja stanie się Twoją, Wreszcie czyny moje będą tym, czego twoja własna dusza będzie pożądać..."

"Ginęliście jak muchy kiedy zrzucaliśmy na was bomby ze statków, hazacie!"

Tak, Chriss, ginęliśmy. Aragonia wciąż jest nasza, ci, którzy opuścili wasze bezpieczne statki - już na nie nie wrócili. Dopilnowaliśmy tego. Byli oni lepsi od tych, którzy na "bezpiecznych" statkach pozostali, i zginęli kiedy przybyła flota Admirała Avarro. O tyle lepsi pachołkowie od panów...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)